Dzisiaj znowu prywata ale związana z pozycjonowaniem i najogólniej pojmowanym SEO bo jak wszyscy wiedzą w SEO liczą się unikalne treści i wielu z Was oraz mnie skręca jak trafiamy na skopiowaną żywcem zawartość nad stworzeniem której trochę popracowaliśmy i kosztowała nas ona dużo czasu a czasem pieniędzy wydanych na jej stworzenie.
Większość sobie odpuszcza „walkę o swoje” z różnych powodów co w/g mnie jest niezbyt dobrym posunięciem ze względu na to, że niejako nie robiąc nic w temacie milcząco wyraża na takie działania zgodę inni z kolei po prostu sami korzystają z cudzych treści do czasu kiedy sami czegoś nie stworzą i tego co sami zrobili nie skopiuje żywcem ktoś inny. Sam przyznaję dosyć często korzystam z dostępnych cudzych treści które są publikowane ale trzymając się podkreślam litery prawa i poruszając się w dozwolonym zakresie jasno określonym przepisami prawnymi – zapewniam Was jest mnóstwo takich treści w internecie gdzie autorzy pozwalają na przedruk kopiowanie a czasami wręcz do tego zachęcają 🙂
Ale do rzeczy – otóż zdarzyło się przypadkiem, że trafiłem w sieci na materiały mojego autorstwa żywcem skopiowane ze strony którą zrobiłem komuś i pozwoliłem na wykorzystanie tych materiałów na tej stronie. Trochę mnie to zdziwiło więc napisałem do właściciela serwisu który skopiował treści na swojej stronie oraz stworzył dwie prezentacje w serwisie Youtube z prośbą o uiszczenie mi odpowiedniej sumy za skorzystanie z moich prac 🙂 . Właściciel w odpowiedzi przysłał mi w mailu wyjaśnienia , że skopiowanie nastąpiło zgodnie z prawem bo raz, że to była publikacja „w przestrzeni publicznej” a dwa, że prawo zezwala na kopiowanie z przestrzeni pyblicznej tym bardziej, że znajdowały się tam przez niego wykonane elementy wnętrza przez niego wykonane więc miał prawo użyć tego do prezentacji … Dodatkowo jeszcze poprosił mnie o udowodnienie , że to ja jestem autorem i skąd wziąłem kalkulacje (suma czterocyfrowa) skoro ceny są płynne ….
Ponieważ lekko tą odpowiedzią podniósł mi ciśnienie to odpisałem, że co do przestrzeni publicznej jest w błędzie , co do elementów wystroju wnętrza również a co do cen to może sobie sprawdzić cenę minimalną i dodałem, że sąd w większości tego rodzaju spraw zasądza trzykrotność ceny minimalnej. Dodatkowo napisałem, że sprawę wobec takiej postawy autora maila kieruje do kancelarii prawnej która zajmie się dalszym biegiem sprawy.
Nie minął nawet tydzień i oto otrzymałem maila z którego pozwolę sobie zacytować najważniejsze :
„Szanowny Panie po zasięgnięciu porady prawnej i ponownym przeanalizowaniu przepisów postanowiłem przystać na Pana propozycję.
W załączniku pozwalam sobie przesłać projekt umowy ugody. Jeżeli akceptuje Pan jej treść to proszę o jej uzupełnienie o Pana dane oraz numer rachunku bankowego i jej zwrotne odesłanie, po uprzednim podpisaniu, na mój adres wraz z wystawioną przez Pana fakturą VAT.
Przepraszam zarazem, jeżeli moim uprzednim mailem poczuł się Pan dotknięty.”
Także zachęcam wszystkich których dotykają podobne problemy – warto walczyć o swoje ….
Krzysztof Ziółkowski
No i brawo.
Miałam niedawno podobną sytuację z głupim tłumaczeniem. Właściciel pewnej strony zamieścił na niej screena z mojego serwisu, a mnie akurat wyjątkowo zależało, aby prezentacji mojej strony tam nie było. Napisałam, że nie wyraziłam zgody na korzystanie z tej grafiki i jaką dostałam odpowiedź? Że przecież on użył własnego programu do robienia zrzutów ekranu i nie ma tu mowy o naruszeniu praw autorskich.
Gość chyba przeczytał gdzieś o czymś takim jak „domena publiczna” i nie znając tego pojęcia metodą skojarzeń pomylił to z przestrzenia publiczną.
Większość uważa, że co w necie to darmowe i można brać. Jesteśmy na szarym końcu w sprawie świadomości praw autorskich, wizerunku i majątkowych.
Co im konkretnie napisałeś? Możesz podać wzór pisma?
Niestety i ode mnie ściągają artykuły i w niektórych przypadkach maile nie pomagają.
Krew mnie zalewa
Powołałem się na odpowiednie paragrafy ustawy o prawach autorskich i pokrewnych, jeżeli nie reagują na Twoje maile to poinformuj hostingodacę a najlepiej pismo z kancelarii prawnej do nich i hostingodawcy jako „współwinnego” …
Wczoraj właśnie z jednym złodziejaszkiem skontaktowałem się przez hosting gdzie miał domenę i konto, reakcja była natychmiastowa i usunął artykuły.
Jednak z niektórymi tak łatwo nie idzie i mają w de wszystkie te paragrafy o prawach autorskich.
Gdybym miał DG wysłałbym przez jakaś kancelarię wezwania do zapłaty (nawet z e-sądu bym skorzystał w ostateczności) ale bez DG to lipa