Coraz więcej informacji spływa z sieci o tym, że Google informuje szerokie rzesze webmasterów za pośrednictwem stworzonego dla nich panelu o wykryciu nienaturalnych linków prowadzących do strony. Coraz powszechniejszą praktyką okazuje się tak zwane depozycjonowanie które jeszcze do niedawna „było niemożliwe” i całe rzesze „białych rycerzy” na czele z ich byłym szefem Kasparem twierdziły, że jest to niemożliwe, niemożliwe jednak okazało się możliwe a co gorsze jest coraz bardziej popularne bo w myśl zasady „ja nie chcę mieć większego od sąsiada stada krów, ja chcę by sąsiadowi krowy wyzdychały !!” proceder ten zatacza coraz szersze kręgi.
Moja propozycja odpowiedzi na informację o nienaturalnych linkach jest następująca: proszę odpisać, że zgodnie z informacja zawartą na Waszej stronie (https://support.google.com/webmasters/answer/34449?hl=pl) cytuję:
Google chroni Twoją witrynę przed obniżaniem jej pozycji w rankingu i usunięciem jej z indeksu w wyniku działania innych webmasterów
Najuprzejmiej proszę o spełnienie tej obietnicy i ochronić moja witrynę przed obniżeniem jej rankingu w Waszej wyszukiwarce i podpisać się stopką zawierającą nadzieję wypełnienia obietnic w jak najkrótszym czasie.
Krzysztof Ziółkowski
PS
Pamiętajcie SEO bracia i siostry – Google broni, Google chroni, Google zawsze Was obroni !!!
Sama prawda, Google ma nas w D. Walka z pozycjonerami, a ofiarami są zwykli userzy…
Google chroń również moją witrynę. Za jakiś czas powstanie modlitwa do Google 😉
Krzysiek,
ale jest także zapis w Pomocy
„https://support.google.com/webmasters/answer/1050724?hl=pl”
Dokładamy wszelkich starań, aby nie dopuścić do negatywnego wpływania przez konkurentów na pozycje innych witryn w rankingu. Jeśli masz wątpliwości dotyczące innej witryny, która zawiera link do Twojej, zalecamy skontaktowanie się z jej webmasterem. Google gromadzi i porządkuje informacje publikowane w sieci, ale nie kontroluje treści stron.
czy
mój wywiad z kasparek już w lutym 2012, który przyznał, że jest to możłiwe
http://blog.seo-profi.pl/wywiad-z-kasparem-szymanskim-guglarzem-luty-2012/
Nie mam czasu teraz szukać, ale i Matt to powiedział kilka razy, a w samej pomocy widziałem też zapis, z którego wynika, że konkurencja może nam zaszkodzić
Proszę zatem nie wprowadzać w obieg nieprawdziwych informacji 🙂
Sebastian ale jakich nieprawdziwych ? Skoro Google chroni nasze witryny to po co mam się kontaktować z właścicielem witryny linkującej ?.
Dla mnie to jakiś absurd – zachorowałeś, idziesz do lekarza a lekarz mówi „dbam o Twoje zdrowie szanowny pacjencie ale wylecz się sam…”
Tutaj nie chodzi o samą możliwość szkodzenia (ponad czasu przypominam trwało zanim się przyznali do tego faktu) ale o fakt, że o kant dupy taką ochronę skoro faktycznie ona nic nie daje…
Krzysiek, BMW czy Audi też się psuje.
Ambasada USA też może zostać zaatakowana.
Nawet najlepsze systemy są złamane przez kogoś, kto jest upierdliwy.
Powinieneś bardziej piętnować tych, co szkodzą, a nie dowalać się do systemu.
Przez wszystkie lata od 2008 żadna z moich stron czy osób, które do mnie się zgłosiły, nie zostały zdepozycjonowane. Przypadki mają pewnie miejsce – ale te, co widziałem, zostały szybko odkręcone przez Google. Po co więc robić halo?
Dopiero co obok robiłeś halo, że w weblinku nie będzie można blokować domen (a więc m.in. chronić je przed działaniami depozycjonującymi), a tutaj znów piszesz że problem marginalny 🙂
Bo to Klient musi siebie wyciągnąć, a nie zrzec się linków „od konkurencji” – więc jak nie ma blokady to co ma napisać w RR?
„Xann nie pozwala mi się zablokować?”
Ja na pewno od sierpnia coś podobnego będę pisał…
Chodzi mi o inną rzecz: napisałeś tutaj, że problem depozycjonowania jest marginalny i nigdy nie miałeś przypadku takiej sytuacji, a z drugiej strony robisz dym, że jakieś narzędzie teoretycznie pozwala na depozycjonowanie.
Nie odnosiłem się w tej kwestii do wyciągania z filtrów w ogóle.
To, że marginalny, to nie znaczy, że nie warto o tym pisać.
Nie można wobec takich spraw nic nie robić.
Nie miałem do czynienia, jeżeli chodzi o filtr – ale wpływ jest możliwy, co zaobserwowałem na paru domenach.
Po pojawieniu się syfów z swli stronki zaczęły lecieć – po odkręceniu sprawy – zaczęły wracać na wyjściowe pozycje.
Zatem nie robię dymu o nic – to dobrze, że nie nałożyło Google filtra; ale źle, że na to pozwala (przynajmniej pozwalało – od paru miesięcy nie obserwuję podobnych zjawisk wśród tych domen, do których mam dostep)
Tylko jak BMW czy Audi jak się psuje to naprawia Ci te bryki mechanik. Poza tym dla przypomnienia znaczenie słowa „chronić”:
Także chodzi o nie dopuszczanie do tego faktu to raz a dwa absurd, że pomimo deklaracji „ochrony” tak naprawdę sam musisz podejmować wszystkie czynności związane z „ochroną”
PS
mało miałeś do czynienia z depozycjonowaniem i błędami algorytmicznymi 😉
Sebastian – a nie sądzisz, że fakt, iż google pozwala się wyniszczać do dramat tego algorytmu?
Przez lata nie miałem do czynienia z udokumentowanym przypadkiem filtra – ale ze spadkami parę razy tak.
Gdzie drwa rąbią, wióry lecą – nawet IPhone się psuje; Google to jedno wielkie algo – dobrze, że zdają sobie z tego sprawę, że może być wykorzystywane do szkodzenia innym.
I nie mówię tego, aby bronić Google – niech mi informatyk wskaże niezawodny program, system, urządzenie itp.
Uważam, że przyp… się do Google o to jest co najmniej dziecinne, jak nie … może nie napiszę 🙂
Faktycznie tutaj masz sporo racji, cała sytuacja jest chora. Trzeba to jasno powiedzieć, Google nie potrafi lub nie chce temu przeciwdziałać – z oczywistych powodów, czym więcej chaosu w SERPach tym większe przychody z AdWords.
Naprawdę dobry żart 🙂
Sytuacja doskonale pokazuje, jak się ma marketing produktu (wyszukiwarki) do stanu faktycznego.
Działacie w SEO, mieszacie w algorytmie i … krytykujecie go za to, się daje „ograć”.
Ludzie, zejdźcie na ziemię 🙂
Rozumiem, gdyby takie komentarze padały ze strony osób, które nie „czują blusa”.
Ale Wy? 🙂
Seba, ja osobiście nie mieszam w algorytmie (przypuszczam, że inni też nie mają takiej możliwości) ale zejdźmy na ziemię – co zrobić ma „Kowalski” któremu przywalili rumakiem i swlem witrynę internetową a on raz , że nie zna się na tym a dwa czyta tekst o ochronie która nie ma miejsca i na dodatek ochronie która polega na tym, że sam siebie ma chronić…
To tak jakby agencja ochrony osobistej oferowała ochronę polegającą na tym, że piszą „ochraniaj się sam” 😉
Z resztą to nie pierwszy absurd ze strony Google te ich słynne „na jednej lub kilku Twoich strona” wejdzie chyba do kanonu konkretności informacji 😉 .
Przyznaje, że to jest coś, co nie powinno mieć miejsca.
Jednak widziałem stronę, którą to dotknęło, właścicielka napisała RR, że to nie ona i … cofnięto filtr.
Niestety, ja nie miałem do czynienia z takim klientem – ale jak się trafi taka strona, która miała normalny profil linków, po czym ktoś ją potraktował wyleciała – i wyciągnę ją z filtra pisząc „to nie ja” – na pewno o tym napisze na blogu 🙂
Nic dodać, nic ująć. Myślę, też że stan taki nie może trwać zbyt długo. Jak sobie z tym Google poradzi ciężko powiedzieć. Ja wprowadziłbym opłatę miesięczną za ochronę witryny (i zarabiał gruby szmal na wystraszonych webmasterach) 🙂 Ale wiadomo, że Google tego nie zrobi bo to już chyba sprzedaż wyników i dzielenie na lepszych (płacą) i gorszych (nie płacą!). Wiadomo, że raczej nic nie stanie się jasne, proste i klarowne bo algorytm Googla byłby zbyt łatwy do rozpracowania (chodzi o szczegółowe wzory). Dlatego kolejna zmiana w polityce Google coś ułatwi (jak zrzekanie się linków) i jednocześnie coś utrudni (jeszcze łatwiej o filtr?).